Od Celiny

Jesień, 1981 r.
    – Cholera jasna! Czy tym zasranym akademiku nie mogę sobie pomalować paznokci jak człowiek!? – wrzasnęła Magda, trzymając w ręku czerwony lakier.
– Spokojnie, możesz to zrobić na podłodze. Świat się nie zawali – rzuciła Renata.
– Jeśli następnym razem przyjdzie tu Alicja, to oddanie stołu mógłbyś przedyskutować z nami!
– Daj spokój to tylko stół. Przecież do nas wróci. 
I wtedy zbutwiałe drzwi do pokoju gwałtownie się otworzyły:
– Hej – Celina stanęła w progu
Nie dostała odzewu. Dziewczyny kłóciły się dalej, nie przykładając większej wagi do jej obecności. A i ona sama nie podeszła do powitania nazbyt wylewnie. Miała dzisiaj dużo pracy, była zmęczona. Chciała odpocząć. Dlatego wolała się nie wtrącać i po cichu podeszła w stronę swojego łóżka.
– Czy mogłabyś tu, z łaski swojej, nie palić!? – Kłótnia między dziewczynami nie chciała wygasnąć.
– A czy ty mogłabyś nie oddawać stołów bez mówienia nam o tym!? – wrzasnęła Magda, wydmuchując dym prosto w twarz rywalki.
– Jezu... jaka ty jesteś śmieszna... – Renata zaczęła szeptać coś pod nosem.
– Ja jestem śmieszna!?
Celina spojrzała z zazdrością na Julię, która jak gdyby nigdy nic czytała jakąś książkę, nie zwracając uwagi na krzyki. Wzięła głęboki oddech, podniosła się z łóżka i chwytając za jeansową kurtkę, skierowała się ku wyjściu.
– Gdzie idziesz? Dopiero co przyszłaś. Julia podniosła głowę z nad lektury.
– Nie wiem – odparła dziewczyna.
– Chyba ich tak nie zostawisz?
– A czemu by nie? –  Obejrzała się na Julię.
One s same nigdy nie pogodzą. Mogłabyś im pomóc rozwiązać ten problem.
– A jaki jest problem?
– Stół! Stół jest naszym problemem – Renata wcięła się do nieswojej rozmowy.
– Nie ma stołu, nie ma problemu – odparła bez emocji i wyszła.
Nie robiła tego często. Praktycznie nigdy nie zostawiała ludzi bez pomocy. Jednak cały dzień dzisiejszy spędziła w bibliotece wykuwając notatki na blachę, nie miała siły na bycie negocjatorem w jakiejś błahej sprawie.
    Po opuszczeniu pokoju nie bardzo wiedziała gdzie ma pójść, jakoś nie za specjalnie uśmiechało się jej odwiedzanie znajomych. Nie chciała też odchodzić gdzieś daleko. Był już wieczór, a nie za dobrze jest wracać do akademiku po zmroku. I to samemu.
Popychając ciężkie, na w pół oszklone drzwi, założyła kurtkę. W twarz uderzyło ją chłodne, jesienne powietrze. Po prostu szła przed siebie, nie rozglądając się uważnie. Zdawało się, że wie gdzie idzie, choć tak na prawdę miała pustkę w głowie.
Nie przeszła jednak dużo, gdyż jej oczom ukazał się nieduży, obdrapany murek. Znajdował się w cieniu drzew, które rosły w parku obok. Miejsce było ustronne, a sama okolica nie była jakoś szczególnie zaludniona. Przechodnie nawet nie zwrócili uwagi, kiedy tam usiadła. Była niewidzialna.
Sięgnęła do kieszeni kurtki. Znalazła dwa lekko pogięte papierosy i pudełko zapałek. Niemalże automatycznie włożyła szluga do ust. Siedziała tak w bezruchu dłuższą chwilę, bezmyślnie patrząc przed siebie.
– Hej, masz ogień? – Usłyszała kobiecy głos dochodzący od lewej strony.
Spojrzała w bok, wyrwana z lekkiego transu potrzebowała chwili, aby coś powiedzieć.
– Yyy... Tak, jasne odparła, sięgając po zapałki. 
– Dzięki – odrzekła tamta. 
W czasie kiedy nieznajoma mocowała się z lekko podmokniętymi zapałkami, z jednej z uliczek wyłoniło się paru skinów. Co prawda nie było podstaw, aby Celina została przez nich pobita, ale nieufnie spoglądała w ich stronę. 
– Hanka miała już tu czekać – powiedziała donośnie jakaś wysoka kobieta.
Na te słowa dziewczyna gwałtownie odwróciła się w stronę skinów.
– Cholera jasna mruknęła pod nosem. 
Była zmieszana. Wydawać się mogło, że nie do końca wiedziała co tu robi.
– Masz z nimi jakieś zatargi? Celina zniżyła głos.  
Nie za dobrze byłoby być przez nich przyłapanym w towarzystwie ich wroga. Może to zbyt ambitne, ale Celina nie chciała stracić paru zębów. 
– Co, nie... Ja nie – odpowiedziała, odpalając w końcu zapałkę.
– Mówisz? – Patrzyła na nią z lekkim niedowierzaniem.  
Dziewczyna była nieco zmieszana, lekko przestraszona. Jednak jej zachowanie nie było podobne do osoby mającej jakieś straszne kłopoty.
– Nie, ja po prostu... Zacięła się, próbując dobrać odpowiednie słowa: To moi przyjaciele. 
Przyjaciele, ha? Celina dobrze rozumiała o jakim typie przyjaciół mówi dziewczyna, a przynajmniej tak jej się wydawało: – Jeśli chcesz, to usiądź obok mnie. Nikt nie zwróci na ciebie uwagi. – Zrobiła pauzę: – Przynajmniej tak mi się wydaje.

Hanno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.